NOWOŚCI CHAT
Tiamat - Clouds (1992) (APE) [Lossless]

Dodano:
2011-07-03 18:59:19

Język:
angielski

Gatunek :   Metal 
Rok Wydania :   1992 
Jakość :   APE  
Okładki :   Tak 
Ripper :   Spanner 


Opis:
Czasem, gdy w objęciach nocy wracam do starych dzieł władców "klimatycznych" podziemi zastanawiam się gdzie podziała się ich szczerość, magiczny czar, którym jakby na dotknięcie czarodziejską różdżką byli w stanie zahipnotyzować, a nawet wręcz opętać bardziej uczuciowe i zdołowane dusze. Zastanawiam się dlaczego zdecydowana większość z nich gra dziś zupełnie inaczej. A to "inaczej" nie zawsze znaczy lepiej, wręcz przeciwnie ... Do grona odważnych rewolucjonistów zalicza się właśnie Tiamat -zespół absolutnie kultowy, wyjątkowy, niepowtarzalny. Nie ma wątpliwości, że wielu zagorzałych wielbicieli w pewnym momencie rozczarowało się na swych Mistrzach. Miłość od nienawiści podobno dzieli tylko jeden krok. Ale to tylko kolejne suche stwierdzenie nie mające odpowiednika w rzeczywistości . Bo Tiamat to przecież nie tylko kontrowersyjny "A Deeper Kind of Slumber" , ale także , właściwie przede wszystkim fenomenalny "Clouds" . Przy tej płycie zapomina się o tym, że w tej chwili to jakby nieco inna grupa. Zaklęcie działa równie mocno jak przed laty...

Najpierw był "The Astral Sleep". Z początku nie wierzyłam, że Szwedzi będą w stanie nagrać coś większego, naszpikowanego czarniejszym Mrokiem. Ale właśnie tak się stało. To "Clouds" stał się komnatą ciemności, której nieświadomie (?) szukałam na szlakach mego życia. Czy będą moje małe słowa w porównaniu z TĄ wielką Sztuką? Czy w ogóle mam prawo cokolwiek mówić? Mogę tylko klęczeć i błagać o litość Mrocznego Mściciela. Błagać o wieczny pobyt w Majestacie ... Ta muzyka jest przepustką do nierealnej rzeczywistości. To królestwo najbardziej szlachetnego Mroku. Ja przemierzam po nim jakąś mistyczną podróż w nieznane. Czuję smak smutku, przygnębienia i strachu. Czasem próbuję zmienić kierunek, aby oszukać śmierć. To jednak nie jest możliwe ... Atmosfera z każdą chwilą staje się coraz bardziej przerażająca, ciemna, diabelska ... Ale tylko po to, by ułatwić dotarcie do pałacu. Pałacu stojącego na lodowatym wzgórzu osaczonym szkarłatną mgłą i posępnymi chmurami. To Majestat Synów Nocy. Gdy już raz do niego dotrzesz, zapragniesz zostać w nim na wieki. Tylko nagły koniec spektaklu przypomni o szarej rzeczywistości, z której przyszedłeś. Ale wiesz przecież, że możesz tam wrócić. Wystarczy tak niewiele...

"Clouds" to esencja mroku i apogeum doskonałości tego zespołu. Ta jak sen nocy, którego strzegą czarni rycerze, wysłannicy z piekieł. Nie wiem komu mam podziękować za jego nagranie -Edlundowi, całej grupie, Bogu, szatanowi, nadprzyrodzonym siłom ...? Albo wszystkim po trochu. Jeśli wszyscy oni mieli choć minimalny wkład w powstanie tego dziełka to dziękuję wszystkim. Dziękuję za "In A Dream", "The Sleeping Beauty", "Caress o Stars" i arcygenialny "Undressed". Dziękuję za cały album. Chwała Synom Nocy za tak mroczne dzieło ! Chwała lucyferiańskiej atmosferze -bez niej Sztuka byłaby uboższa. Bez wątpienia na "Clouds" Tiamat dobrnął do szczytu swej doskonałości. I właśnie ta płyta doskonale zaciera pustkę, jaka potem zaistniała w muzyce Edlunda.

źródło: http://strefa.rockmetal.art.pl

Opis:
1 IN A DREAM
2 CLOUDS
3 SMELL OF INCENSE
4 CARESS OF STARS
5 THE SLEEPING BEAUTY
6 FOREVER BURNING FLAMES
7 THE SCAPEGOAT
8 UNDRESSED

Suma kontrolna pochodzi z VelvetUndergroundForum.com